Dzielnica żydowska
11:30Gdyby tylko moja wiedza historyczna była bardziej rozbudowana. Gdyby tylko oko wprawiło się już w wypatrywaniu niezwykłości w oswojonej przestrzeni. Wtedy na Białostockich ulicach nieustannie widziałbym duchy. Z murów zaś czytałbym historie, których w senności miasteczka odkryć się nie spodziewałem.
Film "Żydowska dzielnica" nakręcony przez Irka Prokopiuka (dowiedziałem się o nim z tego tekstu na białostockich stronach Gazety Wyborczej) to przepiękna podróż po Podlasiu i - w końcowej partii – po samym Białymstoku. To przypominanie miejsc, które (w dużej mierze) z powodu braku lokatorów powoli umierają.
Bądź nawet już umarły.
Mój niepokój wywołuje, stanowiący za tło opowieści, widok kruszących się murów i zabitych deskami okien. Gdy dom traci swoich domowników, a nikt do niego się nie wprowadza, prawem natury jest domagać się powrotu cegieł do ziemi. Trudno mi jednak wyobrazić sobie, by stare domy zniknęły z Warszawskiej, bądź Młynowej. Te budynki, których dawnych lokatorów mijamy nieświadomie na ulicach, powinny odzyskać swój blask. Albo chociaż przestać tracić jego resztki. Myślę sobie: niech mieszkańcy wracają i obejmą na powrót w posiadanie swoje mury. Na przykład poprzez opowieści.
Pomnik Wielkiej Synagogi w Białymstoku. |
Ta ostatnia zapewne straszyłaby swoim pustym gmachem. Trochę grozy by nam nie zaszkodziło.
0 komentarze/y