Groby w głębi lasu

21:46

nagrobki

Nie prowadzi do niego żadna ścieżka. Aby się tam dostać, trzeba przejść przez ruchliwą ulicę, a w pobliżu nie ma pasów…


Gdy na stronie internetowej Rady Ochrony Pamięci Walki i Męczeństwa, gdzie znajduje się Ogólnopolska Baza Cmentarzy Wojennych (http://groby.radaopwim.gov.pl/) szukałem nekropolii żołnierzy radzieckich (zainteresowała mnie bowiem akcja „Pamięć i pojednanie”) okazało się, że takowego nie ma w Białymstoku.

Internet kłamie, ale tylko dlatego, że jeszcze nie zebrano wystarczającej ilości danych. Wiedziałem bowiem z całą pewnością, że żołnierze Armii Czerwonej swój cmentarz u nas mają. Ba, dokładnie zdawałem sobie sprawę, gdzie się znajduje. W podstawówce, gdy nastawał październik/listopad punktem obowiązkowym było klasowe wyjście po to, by go uporządkować.
Wczoraj na pobliski cmentarz wróciłem tam po 15 latach od ostatniej wizyty.

Trafić do niego pierwszy raz wcale nie jest tak łatwo. Jeśli jedziemy z miasta, musimy wysiąść na przystanku przy jednostce wojskowej (linia nr 10 i 11) albo trochę dalej - przy Wiadukcie (linia nr 3 i 23). Następnie cofamy się w kierunku ronda 10 Pułku Ułanów Litewskich. Tam drogi rozwidlają się na ulice Kawaleryjską i Ciołkowskiego. Interesuje nas ta druga.

W kierunku cmentarza nie prowadzi żadna bezpośrednia ścieżka. Idziemy przez las. Dróżką, która choć jest wyłożona asfaltem, to po opadach deszczu zamienia się w małą, błotną ślizgawkę. Cmentarz znajduje się po drugiej stronie ulicy, jakieś 20 metrów od ronda. Nie sposób go nie zauważyć – brama, tablica z napisem, pomniki oraz wcięcie ścieżki między drzewami są wyraźne. Problemem jest tylko dotarcie na drugą stronę – trzeba przejść przez ścieżkę udeptaną między krzakami. Jest nie mniej błotnista niż ta „asfaltowa”. Potem czeka nas przeprawa przez ulicę, która w ciągu dnia jest dosyć ruchliwa – to jedna z głównych tras wylotowych z miasta.

tablica przy bramie wejściowej

Brama jest lekko uchylona, a cmentarz ogrodzony parkanem. Wszystko wygląda na uporządkowane i zadbane. Nie dotarli tu wandale. Nie ma napisów na wrotach (są w bardzo dobrym stanie), nic nie jest wyłamane. Nawet tabliczka informacyjna z napisem „Cmentarz Wojskowy Żołnierzy Armii Radzieckiej” trzyma się doskonale. Ani śladu jakichkolwiek śmieci. Podejrzewam, że opiekują się tym miejscem wojskowi z pobliskiej jednostki (za miedzą jest poligon, a niewiele dalej koszary 18 Brygady Zmechanizowanej).

Wszystko wygląda tak, jak zostawiliśmy to 15 lat temu.

nagrobki

Jest tu niesamowicie cicho. To znaczy: na tyle cicho, na ile może milczeć las. Drzewa szczelnie otaczają cały cmentarz. Za parkanem otaczającym cmentarz wyrasta ściana zieleni – rozrasta się niekontrolowana przez nikogo, dopiero na płocie powstrzymując swoje zapędy. Na pniach widzę masę skaczących ptaków - śpiewających swoje pieśni i zarazem zdziwionych moją tu obecnością.

Cmentarz jest niewielki. Kilkadziesiąt metrów na kilkadziesiąt takich samych metrów. Kwadrat. W centrum znajdują się rzeźby (ah, ten ich socrealistyczny urok) żołnierzy z karabinami. Jeden (dowódca?) góruje nad pozostałymi, jakby wyznaczał cel marszu: Berlin (przepraszam za patos). Jest też czarna tablica pamiątkowa (stan idealny). Nie ma jednak zniczy czy kwiatów.

pomniki na cmentarzu

Rzędy nagrobków. Bezimiennych. Podpisanych tylko czerwonymi gwiazdami. Na nich trawa – niesamowicie żywo zielona, rosnąca swobodnie. Jej tony malują drzew swoimi cieniami i jasne słońce, które bez problemu przebija się przez korony.

I jedyne co trochę wybija z zadumy, to srebrny, blaszany kontener na śmieci. Znak, że ktoś na pewno pamięta.

PUBLIKACJE:

Edit: 10 maja 2010:
w artykule w Gazecie Wyborczej znalazlem informację rozszerzająca moją wiedzę o tym obiekcie. Okazuje się, iż jest to cmentarz poświęcony pamięci jeńców z Armii Radzieckiej przetrzymywanych w Niemieckiej niewoli.
W artykule czytamy:
 "Bez wyjątku anonimowe są natomiast cmentarze jeńców radzieckich, ofiar straszliwych warunków panujących w niemieckich obozach jenieckich.
- Te warunki były tak złe, że Żydzi z białostockiego getta, którzy pracowali z jeńcami z obozu zorganizowanego w koszarach przy Kawaleryjskiej, próbowali tych jeńców ratować, przynosić im żywność - mówi historyk.
Nikt nie wie, ilu z siedzących w takich warunkach żołnierzy nie przeżyło niewoli. Nikt nie zna nawet dokładnej liczby obozów zlokalizowanych na terenie dzisiejszej Polski, mówi się nawet o 800 tysiącach zmarłych.
W Białymstoku grzebano ich głównie w Lesie Solnickim (przy ul. Ciołkowskiego, niedaleko jednostki wojskowej). Po wojnie wybudowano tam cmentarz z prostymi, masowymi mogiłami. Zamiast nazwisk płaskie płyty z czerwonymi gwiazdami. Po 1989 r. trafił tu pomnik braterstwa broni stojący wcześniej na Plantach, nad fontannami."

You Might Also Like

0 komentarze/y

Flickr Images

Subscribe