Był wrzesień 1991 roku. Nie pamiętam za bardzo Białegostoku i okolic miasta z tamtego czasu. Miałem 5 lat i podwórka podblokowe wszędzie wyglądały tak samo.
Z perspektywy ponad 20 lat wydaje mi się, że otaczała nas mieszanka dogorywającej szarej Polski Ludowej oraz pstrokacizny nieśmiało skradającego się kapitalizmu. Wspomnienie to pewnie w połowie oparte jest na spekulacji, bo tego co było przed rokiem 1990 nie pamiętam ani trochę. Pamiętam za to, że wielokrotnie z rodzicami bywaliśmy na białostockim bazarze przy ul. Kawaleryjskiej - tym, na którym odbywały się swego czasu dożynki centralne. Jeden z krewnych miał tam stragan (już nie pamiętam, czym wtedy handlował), więc powodów do odwiedzin nie brakowało.
Z tych wypraw pamiętam soczystą mieszankę głosów polskich i rosyjskich (nawet jeśli byli to Litwini czy Białorusini, to i tak przecież wszyscy wtedy byli ruskimi) rozbrzmiewających ponad masą plastikowych dóbr wylewającą się ze straganów. Ileż było tam zabawek, których użytkowanie zagrażało życiu, ileż szmatek i ozdób udających drogocenność. Pod stopami zaś błoto oraz kartony, na których przymierzało się buty, jeśli stoisko nie posiadało przymierzalni stworzonej poprzez zawieszenie firanki w kąciku budki.
Z perspektywy pięciolatka przemierzającego brudne ścieżki bazaru (nad którym dominowały jeszcze resztki… skoczni narciarskiej) pamiętam przede wszystkim poorane bruzdami twarze. Czas, praca czy zmęczenie biedą? Dłonie zaciśnięte na identycznych torebkach oraz wargi, które wyrażały smutek, ból albo w najlepszym razie niezrozumiałą melancholię. Uśmiechy najczęściej widywałem u sprzedawców. Wydaje mi się, że tak w ogóle wyglądało moje miasto przez kolejne pięć lat. Może nawet całe dziesięciolecie. Smutek tak samo jak twarze oblepiał też fasady budynków. Jedynym przejawem radości były dla mnie (piękne) miejskie neony, których dziś niewiele pozostało.
We wrześniu 1991 roku Białystok (a przy okazji też Suwałki oraz Augustów) odwiedził ziegenhagenm. YouTube podpowiada, że pochodzi on z Kanady. W swoim krótkim wspomnieniu nadmienia ponadto, że przybył do nas startując z Berlina, a cała wyprawa kosztowała go parę dolarów. Takie czasy. Dopiero parę dni temu dotarłem do filmów, które umieścił na YouTube we wrześniu 2011 roku. Nakręcił je w trakcie swojej podróży. Dwa nagrania (każde ma ok. 20 minut) to przede wszystkim widoki z okien autobusów - lasy, pola, krowy, małe miasteczka, które dziś zobaczymy podczas podróży do Augustowa albo Zambrowa. Krajobrazy najpewniej się niewiele zmieniły.
Nudny to filmiki.
Pierwszy z nich to ślad wypraw do Suwałk, Augustowa (czasy, gdy to taksówkarze szukali klientów, a nie klienci taksówek) oraz Białegostoku. Interesuje mnie fragment od około 18 minuty, choć chwilę wcześniej widać wiatrak. Nasz podróżnik nocuje w hotelu Turkus, zwiedza dworzec PKP, centrum miasta (hotel Cristal wygląda fatalnie) oraz natyka się na kilka pomników, których znaczenia nie potrafi odszyfrować. Parokrotnie pada zdanie: “to miejsce chyba pamięta lepsze dni”. W zasadzie jeszcze do 2000 roku pewnie myśleliśmy to samo.
Druga część zaczyna się od spaceru po targu. Jest to chyba ulica Bema. W tle widać przypominający skocznię narciarską budynek ZUS-u. Nie jest to skocznia, o której wspominałem wyżej przy okazji bazaru na Kawaleryjskiej. Tamta była prawdziwa. Dłuższy spacer w tłumie Polaków oraz Rosjan zaowocował kilkoma propozycjami kupna kamery. Twarze ludzi wokół wydają mi się za to jakieś znajome…
Z perspektywy ponad 20 lat wydaje mi się, że otaczała nas mieszanka dogorywającej szarej Polski Ludowej oraz pstrokacizny nieśmiało skradającego się kapitalizmu. Wspomnienie to pewnie w połowie oparte jest na spekulacji, bo tego co było przed rokiem 1990 nie pamiętam ani trochę. Pamiętam za to, że wielokrotnie z rodzicami bywaliśmy na białostockim bazarze przy ul. Kawaleryjskiej - tym, na którym odbywały się swego czasu dożynki centralne. Jeden z krewnych miał tam stragan (już nie pamiętam, czym wtedy handlował), więc powodów do odwiedzin nie brakowało.
Z tych wypraw pamiętam soczystą mieszankę głosów polskich i rosyjskich (nawet jeśli byli to Litwini czy Białorusini, to i tak przecież wszyscy wtedy byli ruskimi) rozbrzmiewających ponad masą plastikowych dóbr wylewającą się ze straganów. Ileż było tam zabawek, których użytkowanie zagrażało życiu, ileż szmatek i ozdób udających drogocenność. Pod stopami zaś błoto oraz kartony, na których przymierzało się buty, jeśli stoisko nie posiadało przymierzalni stworzonej poprzez zawieszenie firanki w kąciku budki.
Z perspektywy pięciolatka przemierzającego brudne ścieżki bazaru (nad którym dominowały jeszcze resztki… skoczni narciarskiej) pamiętam przede wszystkim poorane bruzdami twarze. Czas, praca czy zmęczenie biedą? Dłonie zaciśnięte na identycznych torebkach oraz wargi, które wyrażały smutek, ból albo w najlepszym razie niezrozumiałą melancholię. Uśmiechy najczęściej widywałem u sprzedawców. Wydaje mi się, że tak w ogóle wyglądało moje miasto przez kolejne pięć lat. Może nawet całe dziesięciolecie. Smutek tak samo jak twarze oblepiał też fasady budynków. Jedynym przejawem radości były dla mnie (piękne) miejskie neony, których dziś niewiele pozostało.
We wrześniu 1991 roku Białystok (a przy okazji też Suwałki oraz Augustów) odwiedził ziegenhagenm. YouTube podpowiada, że pochodzi on z Kanady. W swoim krótkim wspomnieniu nadmienia ponadto, że przybył do nas startując z Berlina, a cała wyprawa kosztowała go parę dolarów. Takie czasy. Dopiero parę dni temu dotarłem do filmów, które umieścił na YouTube we wrześniu 2011 roku. Nakręcił je w trakcie swojej podróży. Dwa nagrania (każde ma ok. 20 minut) to przede wszystkim widoki z okien autobusów - lasy, pola, krowy, małe miasteczka, które dziś zobaczymy podczas podróży do Augustowa albo Zambrowa. Krajobrazy najpewniej się niewiele zmieniły.
Nudny to filmiki.
Pierwszy z nich to ślad wypraw do Suwałk, Augustowa (czasy, gdy to taksówkarze szukali klientów, a nie klienci taksówek) oraz Białegostoku. Interesuje mnie fragment od około 18 minuty, choć chwilę wcześniej widać wiatrak. Nasz podróżnik nocuje w hotelu Turkus, zwiedza dworzec PKP, centrum miasta (hotel Cristal wygląda fatalnie) oraz natyka się na kilka pomników, których znaczenia nie potrafi odszyfrować. Parokrotnie pada zdanie: “to miejsce chyba pamięta lepsze dni”. W zasadzie jeszcze do 2000 roku pewnie myśleliśmy to samo.